sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 25

                                                         Jade

- no weźcie, gdzie się pochowaliście?!- Harry szukał - Tom za kanapą- krzyknął uradowany jak dziecko, wyszliśmy z kryjówek
- ej nie chce was martwić ale jest po 22, bawimy się już kilka godzin, co powiecie, na małe co nie co?-  Niall, wiecznie głodny człowiek
- możemy podgrzać zupę- stwierdziła Jasy
- bardzo chętnie- Niall był już w kuchni. Siedzieliśmy w salonie, z miskami parującej zupy, przy jedzeniu rozmawialiśmy. Nawinął się temat premiery płyty.
- 19 mamy premierę płyty czyli 18 rano wylatujemy do Londynu, a 19 wieczorem wracamy tu, samolot mamy już zamówiony - powiedziałam
- a co z nami?- zapytał Zayn, no tak dla nich nie mamy biletów lotniczych
- mmm... zostaniecie tu, jak coś chcecie to napiszcie na karce przywieziemy wam- Jasy wpadła na dobry pomysł
- dobra, ale czemu mamy zasłonięte rolety?- zapłata Julia
- a wolała byś widzieć co dzieje się...- odpowiedź Leigh, przerwało pukanie w drzwi balkonowe, wymieniliśmy spojrzenia, Kevin poszedł zobaczyć kto to, delikatnie odsunął zasłonę, tak że tylko on widział kto puka
- kto to?- zapytałam
- jakaś dziewczyna,nie znam jej- podeszłam do niego, zerknęłam przez zasłony, na zewnątrz stała Megan
- Megan - wymamrotałam
- wpuścić ją?- zapytał Kevin
- nie- razem z Harry'm odpowiedzieliśmy,
 - a może otworzy El albo Julia- przytaknęłam i razem z Harry'm ruszyłam do kuchni, gdy w niej byliśmy Harry usiadł na krześle, chciałam zająć miejsce obok niego, ale on pociągnął mnie za rękę tak że usiadłam mu na kolanach, Harry wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi muskając ja nosem
- cześć jestem Megan jest tu może Harry?- zapytała trochę piskliwym głosikiem
- nie, Jade i Harry mieszkają gdzie indziej w ogóle nie w tym hotelu ani w żadnym z domków- odpowiedziała Perrie
- szkoda, chciałam porozmawiać z Harry'm, to idę na razie- powiedziała, zamknięto drzwi
- no już wychodźcie - usłyszeliśmy , wstałam a Harry zaraz po mnie
- dobra nie wnikamy, jest chwila po 23, czas spać bo jutro, czeka nas zabawa i mam przygotowane niespodziankę- powiedziała podekscytowana Leigh, przebraliśmy się w piżamy, mieliśmy dość mało miejsca, więc, był mamy problem z wierceniem się ale daliśmy radę, Harry przytulił się do moich pleców, zasnęliśmy.

                                                            Harry

Obudziłem się o 9, Jade spała wtulona w mój tors, cały czas zastanawiam się skąd ma tylko blizn na rękach, wstałem nie budząc innych i udałem się do kuchni. Wrócił prąd.Smażąc jajecznicę, do kuchni weszła Leigh
- cześć- powiedziała
- siema, obudzisz resztę? Ja zaraz  kończę gotowanie- powiedziałem
- spoko, ale za to robisz mi kawę- odpowiedziała
- dobra- weszła do salonu, odsłoniła firany i rolety, usłyszałem jedno długie jęknięcie
- wstajemy, zaraz spóźnimy się na samolot!- krzyknęła, momentalnie wszyscy zerwali się z wygodnej pościeli
- co?!- wykrzyczeli jednocześnie
- żartowałam, śniadanie na stole- powiedziała, po chwili wszyscy zjawili się w kuchni, Jade pocałowała mnie w policzek i przytuliła się do mojego boku obejmują moją talię rękami
- no cześć skarbie, jak się spało?- zapytałem
- mm... nawet dobrze, a Ci?- jaka ona słodka
- dobrze, siadaj do stołu, zaraz przyniosę jajecznicę- powiedziałem
- nie, pomogę ci- odpowiedziała, wyciągnęła talerze, pokroiła chleb, zacząłem nakładać wszystko na talerze, po chwili jedliśmy śniadanie i popijaliśmy je kawą. Posprzątaliśmy w salonie i poszliśmy się ubrać, na dworze było około 35 stopni. Jade wzięła prysznic i poszła do Leigh, a ja skorzystałem z okazji i wziąłem prysznic, wyszyłem z łazienki z ręcznikiem przewiązanym na biodrach, a moja dziewczyna kończyła zapinanie swojej koszuli, włosy miała spięte w luźnego kucyka.
- ślicznie wyglądasz- powiedziałem , spojrzała na mnie
- dziękuje, idź się ubierz, Leigh i Kevin zabierają nas na spacer- wyjąłem z szafy spodenki i koszulkę o tego założyłem czapkę z daszkiem, którą założyłem na odwrót. Razem z Jade zeszliśmy na dół, wyszliśmy zamykając drzwi na klucz. Szliśmy ścieżką leśną, o dziwo w lesie było ładniej niż na plaży, weszliśmy na polanę, była tam mnóstwo kwiatów
- jak tu pięknie- wyszeptała Jade
- a to tylko jedna cześć, słyszycie szum?- zapytała Leigh, zamilkliśmy tak po chwili dało się go słyszeć
- no słyszymy- odpowiedział Louis
- to chodźcie jeszcze kawałek- ruszyliśmy, po chwili dotarliśmy do małego płytkiego jeziora a do tego jeziora spływał mały wodospad
- wow- powiedzieliśmy razem
- skąd wiedziałaś o tym miejscu?- zapytałem
- jak szliśmy zwiedzać,to ja i Kevin ruszyliśmy pierw zobaczyć lasy, przez przypadek natknęliśmy się na to- widok zapierał dech w piersi
- ej paczcie, jaki słodki żółw- z zachwytu powiedziała Jade
- Jade nie podchodź może być niebezpieczny- powiedziałem podchodząc do dziewczyny, chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do siebie
- oj już nie przesadzaj- powiedziała oburzona
- ludzie... wiecie nie che was martwić, ale tu są wąż- wyszeptała przerażona Jasy, dostrzegłem na ziemi dość dużego węża
- dobra, powoli się wycofujemy, jak powiem już zaczynamy bieg, tą samą droga jaką przyszliśmy- powiedział wolno i cicho Lou, szliśmy powoli  do ścieżki która przyszliśmy- już- ruszyliśmy biegiem, gdy byliśmy na samym  początku polany, zwolniliśmy trochę.
- dobra, nigdy więcej tam nie idziemy- powiedziała lekko zdyszana Li. Dotarliśmy do domu. Wlałem sobie wody do szklanki, usiadłem na jednym z leżaków na tarasie. Po chwili przyszła Jade
- o tu jesteś, dzwoniła Anastazja, powiedziała że zabawa zaczyna się o 18, bo dziś jest pełnia księżyca, znów musimy mieś sukienki albo spódniczki, chodź pomożesz mi-  pociągnęła mnie za rękę, prowadząc do pokoju. Gdy weszliśmy, Jade otworzyła szafę i wyjęła kilka sukienek, wzięła jedną pokazując mi.
- to ta- znów pokazała mi sukienkę, pokiwałem przecząco głową- poddaje się, to była już ostatnia- usiadła obok mnie na łóżku, pocałowałem ją w policzek, potem zjechałem z pocałunkami na linię jej szczęki, aż dojechałem do ucha, przegryzłem delikatnie płatek, po czym wstałem, szukałem chwilę czegoś w jej szafie, wyciągnąłem czarną sukienkę  podałem ją Jade, spojrzała na nią kilka razy
- niech ci będzie - weszła do łazienki, po chwili wyszła ubrana, podszedłem do niej
- wyglądasz ostro- powiedziałem
- teraz tylko buty- podeszła do szafy, kucnęła przy niej i wyciągnęła buty na koturnie  , usiadła na łóżku zakładając je- teraz ciebie trzeba uszykować- znów wróciła do szafy, wyciągnęła białą bluzkę na krótkim rękawie, jeansową koszule i ciemna jeansy, ubrałem się zakładając do tego conversy. - teraz możemy iść-  chwyciła mnie za rękę, chwyciłem jej nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, odbiła się od mojego torsu, a ja szybko wpiłem się w jej usta.
---------------------------------------------------------------------
Mamy nowy rozdział, trochę dłużej pisany gdyż zabrali mi laptopa do naprawy, miłego czytana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz